Gdy na początku czerwca zostałam przyjęta na stanowisko Call Center byłam w niebo wzięta. Miałam możliwość pracować w domu i w międzyczasie opiekować się moją niespełna roczną córeczką. W dodatku szef zapowiedział, że chce abym w przyszłości pracowała w siedzibie co się miało wiązać z możliwością awansu.
Jednak nie spodziewałam się, że owo "w przyszłości" znaczyło za cztery miesiące. Byłam przekonana, że po roku czasu, jak córa będzie na tyle odchowana, żebym nie miała wyrzutów sumienia posyłając ją do żłobka.